Kowale Losu - transformizm wielościenny
Bogowie się nudzili (kiedy przeżywa się kilka wieczności, takie rzeczy prędzej czy później się zdarzają). Jednak od zawsze potrafili zabijać nudę, gnębiąc marnych śmiertelników takich jak my. Tym razem postanowili wszcząć wielką walkę bohaterów przeciwko potworom. A cóż może być fajniejszego niż wręczenie bohaterom kości jako broni oraz nieskończonych możliwości ich konfiguracji? Bogów zawsze bawi oglądanie głupich śmiertelników próbujących walczyć z chaosem. Co więcej, ci głupi śmiertelnicy to lubią.
Kostkowe decyzje
"Kowale Losu" są nową grą wydawnictwa Libellud, która pozwoli nam rozprostować kości, a jej premiera przewidziana jest na 23 czerwca 2017 (w Polsce będzie to przełom czerwca/lipca). Pod kierownictwem Régisa Bonnessée’a (który bez dwóch zdań lubi gromadzić zasoby przy użyciu kości) "Kowale Losu" inspirują się pamiętnymi kośćmi Lego. Jeśli nie wiecie, o czym mowa, już tłumaczymy - chodzi o składane kości, które można znaleźć w grach firmy Lego. Kości te były składane przed partią, a następnie modyfikowane w zależności od akcji graczy. Seria tych gier, nie odniósłszy oczekiwanych rezultatów, zniknęła, pozostawiając po sobie pomysł kości składanych.
Jednak pomysły Régisa Bonnessée’a na tym się nie skończyły i pewnego ranka między pierwszym a drugim śniadaniem pojawili się Kowale Losu. Choć praca nad regułami gry poszła dość szybko, efekty dopieszczania zaczynały być widoczne wraz z biegiem czasu, a prototypy krążyły w różnych wersjach przez okrągły rok. Wyzwanie techniczne związane ze stworzeniem kości (modele Lego już nie istniały) oraz ogólnym wyglądem gry wymagało dużo więcej czasu i wysiłku.
Właśnie wygląd gry jest tym, co najbardziej rzuca się w oczy, kiedy trzymamy pudełko Kowali Losu w swoich rękach. Po pierwszym otwarciu pudełka z prostą okładką w odcieniach beżu i fioletu możemy dostrzec precyzyjnie ukształtowaną plastikową wkładkę - jej wymiary są wyliczone co do milimetra, dzięki czemu najmniejszy element, pionek, karta czy kość mają przeznaczone dla siebie miejsce, co ułatwia układanie i rozkładanie gry. Gra jest bardzo spójna – zarówno z punktu widzenia funkcjonalności, jak i oprawy graficznej. Ilustracje posiadają cechy charakterystyczne dla gier „heroic fantasy” wydawnictwa Libellud. Tym razem ich autorem jest Biboun. Wykonał on zresztą wiele szkiców gry, tak więc Kowale Losu przeżyli wiele różnych wersji wizualnych, zanim otrzymali swój ostateczny wygląd (to dlatego, że mistrz Régis i jego ekipa są bardzo drobiazgowi).
Możemy również podziwiać troskę włożoną w wykonanie każdej ścianki kości. Nawet ilustracje dla grup ścianek zostały wykonane perfekcyjnie, mimo że są ukryte podczas rozgrywki. W pudełku znajdziemy kopertę na planszę świątyni trzymaną przez gumę pozwalającą obracać pudełko we wszystkich kierunkach i utrzymując WSZYSTKIE elementy na swoich miejscach. Oczywiście, jeśli pobawicie się wyrzucanie pudełka przez okno jak Josiane Ballasko, potem włożycie je do pralki jak kota sąsiadki, to nie gwarantujemy, że nadal wszystko będzie w nim poukładane... (Zresztą nie gwarantujemy nawet, że gra będzie nadawała się do użytku po takich przebojach.)
Praktyka czyni... kowala
Gracz otrzymują takie same zestawy dwóch różnych kości (o różnych odcieniach). Jedna z kości bazuje na złocie i odłamkach słońca, a druga na złocie, odłamkach księżyca i punktach chwały. Macie na nich wszystkie zasoby gry. W trakcie gry będziecie przebudowywać i indywidualizować swoje kostki wedle własnego zamysłu i potrzeb. Trochę jak w grach z mechaniką budowania talii (wrócimy do tego później) wszyscy rozpoczynają z zestawem podstawowym, nie bezbłędnym, lecz funkcjonalnym, który będzie trzeba jak najszybciej ulepszyć.
Jedna partia rozgrywana jest w 9 albo 10 rundach, w zależności od liczby graczy. Każda runda liczy tyle tur, ilu jest graczy. W każdej turze jeden gracz jest aktywny, a reszta pozostaje pasywna – lub raczej częściowo pasywna. Na początku każdej tury WSZYSCY gracze rzucają kośćmi, aby zdobyć zasoby lub punkty chwały. Są one odnotowywane na małych planszach znajdujących się przy każdym z graczy. Uwaga! Maksymalna liczba zasobów, jaką możecie zgromadzić (oprócz punktów chwały, na które nie ma określonego limitu), jest określona.
Gdy wszyscy gracze zdobyli zasoby ze swoich kości, aktywny gracz wykonuje akcję. Może nią być albo złożenie ofiary bogom, która pozwoli mu wykuć jedną lub więcej ścianek na kości (na przykład za 7 jednostek złota – jedna ścianka z grupy za 3, a druga z grupy za 4), aby ulepszać i personalizować swoje kości, albo stawienie czoła potworowi(dokonanie heroicznego czynu). W tym ostatnim przypadku gracz płaci za miejsce na portalu odłamkami słońca lub księżyca. Jeśli portal jest zajęty przez innego gracza, przegania go, a przegoniony gracz może natychmiast rzucić kośćmi, by zdobyć nowe zasoby. Gracz aktywny zabiera kartę pokonanego potwora (heroicznego czynu) i stosuje jej efekty (efekty natychmiastowe, do aktywacji, trwałe…).
I mały bonus – aktywny gracz może zawsze zapłacić 2 odłamki słońca, by wykonać jeszcze jedną akcję w swojej turze (ale nie więcej, wystarczy już tego dobrego). Runda się kończy, gdy wszyscy gracze już byli graczami aktywnymi. Na końcu każdej rundy nie pozostaje tylko policzenie punktów chwały.
Statystyki po Twojej stronie
"Kowale Losu" pomimo swego złożonego wyglądu są grą, która, koniec końców, jest bardzo przystępna. Nowicjusze z pewnością sobie z nią poradzą, trzeba jednak być dobrym strategiem, aby móc obliczyć prawdopodobieństwo tego, co jest najbardziej opłacalne. Z tego powodu wprowadzono karty dodatkowe, które nie biorą udziału w podstawowej partii, lecz dzięki nim pojawiają się bardziej złożone możliwości, co nadaje grze bardziej taktyczny wymiar, a do tego to już trzeba być doświadczonym graczem. "Kowale Losu" mają więc wiele poziomów trudności i wiele możliwych podejść w zależności od ustawienia, ale także charakteru graczy.
W porównaniu z grami opartymi na budowaniu talii, który wciąż jest na fali, mechanika budowania kości "Kowali Losu" ucieszy amatorów modyfikacji i ulepszania talii podstawowej, tu zastąpionej dwiema kośćmi podstawowymi. Losowość rzutu kością łatwo da się porównać ze stosem kart: możemy pechowo pobrać kartę kilka razy z rzędu, a tu trafiają się nam kiepskie wyniki na kości. Jednak, tak samo jak w budowaniu talii, tę losowość można kontrolować poprzez inteligentne zamienianie podstawowych ścianek kości na jak najwięcej ścianek mocnych i praktycznych. I tak oto dzięki umiejętnościom dokonywania najlepszego wyboru będziesz mógł wyjść z opresji. "Kowale Losu" nie są więc bardziej losową grą niż wspominane gry karciane. Ponadto dzięki przypadkowości rzutów gra nam się nie znudzi - dwie rozgrywki, nawet z tak samo ulepszonymi kośćmi, nigdy nie będą takie same.
Warto też podkreślić, że dobrze jest wiedzieć, jak postępować z przeciwnikami. Po ocenieniu, która pozycja będzie najkorzystniejsza, przeganianie graczy z portali będzie bardziej efektywne w rozgrywce 4-osobowej niż w 2-osobowej. Przebieg pozyskiwania ścianek kości lub najbardziej pożądanych kart zależeć będzie od graczy, lecz w danym momencie także od tego, jaki kierunek przybierze rozgrywka. Z kartami „zaawansowanymi” pojawią się nowe możliwości, niektóre ścianki kości pozwolą wykorzystywać rzuty innych graczy, a nawet osłabić ich kości.
Dodatkowo gra jest cały czas dynamiczna, bo wszyscy gracze rzucają kośćmi w każdej turze. Z drugiej strony sama tura aktywnego gracza jest dość krótka. Długość jednej rozgrywki waha się od 45 do 60 minut, co potwierdza jej dynamiczność. Można jej zarzucić frustrujące zakończenia nadchodzące w momencie, gdy gra zaczyna nabierać tempa, lecz można to zarzucić większości gier z mechaniką budowania talii, ale bez wątpienia sprawia to, że chce się do niej wracać.